W eliminacjach do fazy grupowej Ligii Europy los skrzyżował nasze drogi z wiedeńskim Rapidem. Już dużo wcześniej, kiedy to jeszcze hipotetycznie było wiadome, że może to być Rapid, z kilku źródeł byłem podpytywany, czy byłbym zainteresowany potencjalnym wyjazdem 🙂 Ja byłem, a opcja wyjazdu co i rusz to pojawiała się, to znikała 🙂 🙂 🙂 Kiedy w końcu klub Wisła Kraków wraz z Fundacją zgłosiły nasz akces do udziału w tym meczu, to zaczął się dziwaczny ping-pong 🙁 Najpierw Austriacy przekazali odpowiedź, że nie przyjmują kibiców z niepełnosprawnościami, ponieważ nie dysponują osobną dla nich trybuną itp, itd. Sprawa otarła się o struktury UEFA, bowiem jednym z wymagań licencyjnych jest konieczność zapewnienia miejsc dla osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Chociaż było mocno pod górę, ale ze wsparciem Wisły Kraków nasz wyjazd doszedł do skutku i tak, tak, wiem, jaki był wynik, lecz naprawdę było waaarto. Wszyscy kibice Wisły na miejsce zbiórki wybrali wzgórze Kahlenberg, wznoszące się nad Wiedniem i całkiem nieźle historycznie nam się kojarzące. https://pl.wikipedia.org/wiki/Kahlenberg
O godzinie „W” Kahlenberg autentycznie utonął w Wiślackiej czerwieni, odśpiewany został Hymn Polski i oddano cześć poległym bohaterom.
Nie sposób tego opisać, tam po prostu należało być 🙂 🙂 🙂 Od znajomych mieliśmy informację, że centrum Wiednia też było pięknie czerwone. Ze wzgórza przejazd na stadion, który sam w sobie na kolana nie powalał, trochę inaczej, niż wynik, jakim Rapid nas ugościł 🙁 I tak było warto tam być i wraz z wielotysięczną Armią Białej Gwiazdy przez cały mecz dopingować, wspierać i czuć, że jest się cząstką czegoś wyjątkowego.
Połknięta lektura… nomen omen tytuł „Nic nie boli tak jak miłość” Paige Toon
P.S. Miłość do Wisełki nie kojarzy mi się z bólem, choć prawdą jest, iż do najłatwiejszych nie zawsze się zalicza 🙂