Za oknami zima, choć jeszcze póki co taka z doskoku, lecz dla mnie już mogłaby się skończyć, czyli tradycyjne hasło – byle do wiosny! Co najmniej miesiąc wcześniej zostaliśmy zaproszeni na połączone urodziny Zuzi i Amadeusza i pewnie można by tu postawić kropkę, lecz nie sposób, gdyż z nimi nie może być nudno… Uczestnictwo w urodzinach obwarowane było koniecznością przebrania się za kogoś lub coś… Jeśli brzmi dziwnie, to tak też było, gdyż np. jedna z osób przebrała się za skorpiona, nie zabrakło podrabianych osób duchownych, czy też ramki na zdjęcia 🙂 🙂 🙂 Impreza odbywała się u nich w domu, w środku Jury Krakowsko-Częstochowskiej i tam tę wyżej wspomnianą zimę już było widać, a nawet czuć.
Śmiechu było co nie miara, a wspólna gra, której nazwy nie pomnę, ukazała liczne talenty aktorskie, wokalne, itd. 🙂 Towarzystwo zgrane, udana zabawa i choć początkowo pomysłu „nie czułem”, ale przyznaję, było sympatycznie.
Połknięte lektura: Igancy Karpowicz „Miłość”; Paulo Coelho „Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam”
P.S. Nazajutrz po imprezie udało nam się spotkać z Anią i Piotrkiem, zwanym „Jezusem” 🙂