O co chodzi? Że na pole się wychodzi 🙂 Czwartkowym popołudniem otrzymałem info od Agnieszki z zespołu „Po Burzy”, że tekst, który jakiś czas temu napisałem z myślą o nich, doczekał się umuzykalnienia 😀 W mojej opinii wyszło wybornie! Zdecydowanie korci mnie, by zamieścić tu linka, lecz muszę się wstrzymać, gdyż nasz wspólny utwór bierze udział w konkursie i tym samym mógłbym go „spalić”. Opinia o efekcie końcowym nie jest odosobniona, więc tym bardziej powód do satysfakcji, a na „Tu na pole się wychodzi” jeszcze chwilkę trzeba poczekać 😀 Skoro czwartkowe popołudnie tak mile się potoczyło, toteż była nadzieja, iż nasi na Stadionie Śląskim dobrego nastroju nie popsują i nie popsuli 🙂 🙂 🙂 Mecz sam w sobie może i nie był wielkim widowiskiem, ale to nasi kluczowi zawodnicy stanęli na wysokości zadania i nie na wyrost będzie tu stwierdzenie, że wygrał zespół, a naocznymi świadkami tegoż wydarzenia była cała masa moich znajomych oraz Artek z Michałem 🙂 W piątek na rehabilitacji atmosfera była tak dobra, jakby co najmniej nasi już wywalczyli medal na mundialu, ale któż kibicom zabroni…? W piątek też inna super wiadomość, że Alan Uryga jest poważanie brany pod uwagę przez trenera do występu w niedzielnym spotkaniu. To tym bardziej istotne, że od niemal pół roku zmagał się z kontuzją, więc takie info, że nareszcie i w końcu, to coś co kibiców Wisły może napawać optymizmem.
Jeszcze więcej optymizmu, radości i mega powodów do historycznej dumy przysporzyła Iga Świątek, wygrywając już kolejny turniej. Tym samym polka jest absolutnym numer jeden w kobiecym tenisie. Brawo, brawo, brawo!!!
Choć Biała Gwiazda mecz rozgrywała dopiero w niedzielę, to na Kraków i nie tylko spadły tych białych gwiazdek tysiące, tym samym w kwietniu powróciła zima brrrrrr. Nawet Wiena tym razem się nie ucieszyła, ale cóż, taka uroda kwietnia lub, jak kto woli, cytując klasyka: „Sorry, taki mamy klimat”.
🙁 🙁 🙁 Ten smutek, to nie z powodu śniegu, bo ten mam nadzieję długo się nie utrzyma, lecz przez AUuuuuu, bowiem pod koniec wewnętrznej gierki AU, czyli Alan zerwał więzadła w kolanie, tym samym wciąż na bocznicy ma granie 🙁 🙁 🙁
W niedzielę był mecz Wisła: Piast i chyba większość podchodziło do niego ze sporym optymizmem, czy zasłużenie, tego nie wiem, ponieważ nieprzypadkowo to Piast zajmuje miejsce tuż za podium Ekstraklasy i od sześciu meczów nie doznał porażki. Mało tego niemal nie traci goli, itd. Nie będę rozpisywał się o przebiegu całego spotkania, fakty są zaś takie że zakończyło się wynikiem 2-2 i cytując trenera gości: „głównie dlatego, że w tym meczu Piast miał całą furę szczęścia!” Tak, tak, bo jak nazwać dwie poprzeczki i co najmniej tyle samo słupków w wykonaniu naszych zawodników? Choć czas ucieka i z kolejki na kolejkę teoretycznie pętla zaciska się na gardle Białej Gwiazdy coraz mocniej, ale zdecydowanie z gry naszego zespołu można być zadowolonym i na tym też opieram mój optymizm. Tym bardziej, że na dole tabeli jest coraz ciaśniej i kiedyś szczęście musi się do Wiślaków uśmiechnąć. Amen.
Na zakończenie niedzielnego wieczoru niejako na piłkarski deser mecz na szczycie ligi hiszpańskiej, FC Barcelona: FC Sewilla, ku mojej radości po emocjonującym spotkaniu wygrała Duma Katalonii 🙂 🙂 🙂
Połknięte lektury: Hanya Yanagihara „Małe życie”, Katarzyna Bonda „Miłość leczy rany”; „Miłość czyni dobrym”.