08 marca na całym świecie obchodzimy Dzień Kobiet, zatem skoro gramatycznym zrządzeniem losu wojna jest kobietą, to doprawdy nie wiem, jak to „ugryźć”. Wiele lat temu połknąłem lekturę Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, rzecz jasna w głębi serca wierząc, że opisywane tam sceny, tu w Europie więcej się nie powtórzą… Myliłem się i to jeszcze jak. Co rusz z niezależnych źródeł wyłuskuję informację o dzielnych kobietach walczących w armii ukraińskiej, jak i też w oddziałach najbliżej jak tylko można współpracujących z armią. W związku z tym, przede wszystkim tym dzielnym kobietom, choć nie tylko:
Świętują kobiety na calutkim globie,
zatem dziś ukłony kieruję ku Tobie,
bo świat bez płci pięknej byłby do niczego,
zdróweczka, uśmiechu, szczęścia wszelakiego 🙂
Jak powyżej „ustaliłem” wojna jest kobietą, ale też jest nią Ukraina, więc tak, tak – pamiętając o historii i obustronnych zaszłościach, chciałbym odnieść się tylko do tego, co oglądamy i słyszymy każdego dnia.
Chwała Ukrainie
Za wschodnią tuż granicą,
w otchłani runął świat,
ktoś jedną swą decyzją,
skreślił dziesiątki lat.
Historia się powtarza,
przez obłąkańcze ego
i nic, że większość świata,
znów pyta: jak? dlaczego?
Choć mówi, że wyzwala
czekając na peany,,
to niesie śmierć, ruiny,
agresor obłąkany.
Wstrząs i sercom bliższa,
niebiesko-żółto flaga
obliczem Ukrainy,
jest wierność i odwaga.
W wojennej tej pożodze,
krew z setek ran znów płynie,
świat dobrze zapamięta,
że chwała Ukrainie.
Choć wagon barbarzyństwa,
zdziczałe koła toczy,
Rosja nie widzi pleców,
lecz bohaterów oczy.
08.03.2022
Połknięte lektury: Lisa Gardner „Samotna”, „Krok za Tobą”.