Pamiętam jeszcze z przedszkola, że na pytanie, kiedy coś ma się wydarzyć, o ile nie znało się odpowiedzi, padało hasło: „w grudniu popołudniu” 🙂 . Skoro jednak Kasia Sobczyk już dawno temu śpiewała o tym, że „trzynastego wszystko zdarzyć się może”, a nawet nieszczególnie znając historię raczej powinno się pamiętać, że owego trzynastego coś było się stało, więc stąd też mój wpis. Zaliczam się do tych „szczęściarzy”, którzy już wówczas chodzili po świecie, więc to i owo kojarzę, choć osobiście najbardziej zabolało to, że w niedzielny poranek nie było Teleranka. Pamiętam też, że zima wówczas była sroga i śnieżna, a ulicą Konopnickiej ku naszej dziecięcej uciesze, jeździły transportery opancerzone i nie tylko 🙁 . Dziś szczęśliwie żyjemy w innych czasach, choć wiele osób zbyt lekko i zbyt często turbulencje w kraju, usiłuje przyrównywać do tamtych mrocznych dni.
O trzynastym już wystarczy. Mały rzut oka za siebie: w niedzielę wygrała Wisła, tylko kurna, znowu nie nasza, tylko ta z Płocka 🙁 🙁 🙁 . Widok na dnie tabeli aktualnego jeszcze mistrza Polski, też humoru poprawić nie może, zwłaszcza po tym, co zrobili ich hmm… kibice, kibole, oszołomy? Bo jakie odpowiednie winno być określenie dla tych, którzy napadają na autokar z piłkarzami i nie kończy się na słownej połajance? FCB zagrała prawie dobrze, gdyż dwukrotnie obejmowała prowadzenie w meczu wyjazdowym, ale mecz zakończył się tylko remisem.
Idźmy jeszcze o kilka dni do tyłu, a będzie znacznie milej, ponieważ nie jest tajemnicą, że 06 grudnia do tych grzecznych przychodzi Mikołaj 🙂 . Ja najwidoczniej byłem oooooogromnie grzeczny, bo był i to jeszcze jaki, choć głowy nie dam, czy naprawdę go widziałem. Najważniejsze, że jest i za to mu dziękuję.
Połknięte lektury: Stephen King „Śpiące królewny”, Nancy H. Kleinbaum „Stowarzyszenie umarłych poetów”, Marcel Woźniak „Mgnienie”.