Dwa tygodnie pod Tatrami, niby fajnie, ale… do pełnego zadowolenia, jak zawsze niezbędnym czynnikiem dla „jaszczura” jest pogoda i co chyba, a nawet na pewno istotniejsze, możliwość kompleksowych ćwiczeń i zabiegów. Tym razem pogoda niemal w całości nie dopisała. Piszę niemal, ponieważ w dzień wyjazdu było wręcz upalnie i pięęęknie. Widać kłania się kazus, gdyż już kiedyś turnus w Bukowinie tez wyglądał tak, że lało, lało i jeszcze raz lało. Wprawdzie miesiąc był inny i na Tatry inna perspektywa, lecz pogodowo kolokwialnie: kopiuj-wklej. Przynajmniej w tamtym ośrodku na więcej niż osłodę był basen i siłownia nie tylko z nazwy 🙁 Dosyć już tego malkontenctwa, bo w tak zwanym oknie pogodowym udało nam się ze znajomymi wybrać na jeden z obiektów moich wymarzonych celów, czyli nad Morskie Oko 🙂 🙂 🙂 Choćby tylko z tego powodu było warto i jeszcze góralskich serków/oscypków 🙂 (osobiście nie poczytuję sobie za atrakcję słuchania kapeli góralskiej z balkonu. A dlaczego z balkonu? Bo z miejscem dla jedynego wózka było słabo). Sam wyjazd odbył się i to chyba tyle. Może jeszcze jako dygresję: odwiedziny w Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym, jakże miłe przyjęcie z licznymi pytaniami: Paweł, kiedy do nas wracasz? 🙂 🙂 https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid02Yap8wBu3vgvexCnV9uwXbn4guJ1HCHwHr9iqs5DKA7czz3RYS9UaCHMnfiHaCArvl&id=100001080338679
W tak zwanym międzyczasie Wisła rozegrała dwa mecze, jeden zdołała zremisować, a w drugim zanotowała kolejną już piątą porażkę w tym sezonie. Tym samym Jerzy Brzęczek nie okazał się zbawcą piłkarskiej Wisły i pożegnał się ze stanowiskiem.
Połknięte lektury: Elżbieta Cherezińska „Królowa”, cz. 1, 2, 3; Nicholas Pileggi „Chłopcy z ferajny”