A niby dlaczego? Bo tak, innymi słowy życie. Skoro na moje cztery pobyty w Hiszpanii aż trzy wypadały w listopadzie, to trudno nazwać to przypadkiem i może dobrze 🙂 Po kolei, czyli od końca 🙂 🙂 🙂 Nie ja planowałem tegoroczny wyjazd do Madrytu, lecz połączone siły Europejskiej Organizacji CAFE + Wisła Kraków + Fundacja FORBG. Madryt z kilku powodów chyba byłby jedną z ostatnich europejskich destynacji na mojej wirtualnej liście. Skoro jednak była okazja, to z przymrużeniem oka zacytuję klasyka: nie chcem, ale muszem – to muszem rzecz jasna należy wziąć w wielki cudzysłów. O konferencji tylko kilka słów, bo niestety okazała się być najsłabsza ze wszystkich dotychczasowych, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i tematycznym, logistycznym, etc.
Skoro Madryt i ja z MŻ, to oczywiście muzea, więc zaraz po przylocie, jeszcze z bagażami skierowaliśmy się do muzeum Prado. Sam obiekt ogromny, a w nim malarstwo, którego okazji w innym miejscu spotkać nie było mi dane m.in. Goya, czy Velazquez. Clue pobytu miała być i była konferencja, więc jeszcze jedno słowo – stadion Atletico Madryt, na którym owa konferencja się odbywała, więcej niż poprawny, choć otoczenie już nie do końca 🙂
Clue
Wiersz jest kołem ratunkowym
unoszę się dzięki niemu,
nie musi być epokowy,
ani zgłębiać clue problemu.
W każdym słowie moja cząstka,
choć ukryta pod płaszczykiem,
czasem oliwna gałązka,
czasem „nie” – zwieńczone krzykiem!
Walka w ringu zwanym życiem,
gdzie zasady wciąż się piszą
wybór walczyć przyzwoicie,
nie chcieć być zakrzepłą ciszą.
Na zdradzieckich losu wodach
optymizmu anioł stróż,
choć potykam się na schodach
ma nadziejo pieczęć złóż.
22.12.2017
Dorzucę jeszcze słowo o samym Madrycie, rzecz jasna stolica i oooogromna. Czy mnie urzekła? Najzwyczajniej w świecie nie, choć muszę oddać temu miastu, że katedrę mają więcej niż piękną, imponującą i co nie mniej istotne, wciąż pełniąca funkcje, do jakich ją stworzono. Jak dla mnie, za mało w tym mieście też jest palm, choć kilka i to niebrzydkich udało nam się spotkać pod muzeum Thyssen-Bornemisza.
Nie jestem znawcą sztuki, lecz jak dla mnie było to najlepsze muzeum w jakim dotychczas byłem, gdyż jego zawartość to creme de la creme światowego malarstwa! O Madrycie to tyle.
W listopadzie ubiegłego roku wylądowaliśmy na hiszpańskiej wyspie Teneryfie i to miejsce ze wszech miar było w moim guście: palmy na każdym kroku i to niektóre takie, że jeśli posiadałbym sztuczną szczękę w tym miejscu na pewno bym ową zgubił.
Sama wyspa jest „rajem na ziemi”.
https://www.gdzie-i-kiedy.pl/site/images/illustration/oualler/-los-gigantes.jpg
I było nam też dane wypływając trochę w głąb Atlantyku spotkać wieloryby, czy trzeba czegoś więcej? Jeśli tak, to na Teneryfie są również ostatnie ostoje endemicznych lasów laurowych oraz wulkan Teide, czyli najwyższy szczyt Hiszpanii.
Pora zmierzać do puenty wpisu, w 2018, rzecz jasna w listopadzie, byliśmy w Bilbao, też na konferencji dotyczącej przyjaznej dostępności do aren sportowych i tamta konferencja ze wszech miar bije na głowę tę z Madrytu. Moje pierwsze spotkanie z Hiszpanią nie miało miejsca w listopadzie, w 2013 roku odwiedziliśmy Barcelonę i było cuuudnie.
Połknięte lektury: Ota Pavel „Śmierć pięknych saren”; Maciej Siembieda „Kołysanka”; Remigiusz Mróz „Kontratyp”.