Ostatni wpis kończyłem słowami o tym, że Wisełka startuje do kolejnego sezonu, tym razem w sposób wyjątkowy, bo od Euro-pucharów 🙂
Było na co popatrzeć, nie tylko na trybunach, Wisła, cytując jednego z jej byłych piłkarzy, „to wciąż marka sama w sobie”.
Pomimo, iż niemal nie było sparingów, a i skład wciąż jest w budowie, nawet biorąc poprawkę na rywala, wyglądało to co najmniej nieźle 🙂
Jutro drugi akt, tym razem na wyjeździe i mam wielką nadzieję, że równie udany, a potem Wiedeń…
Cały miniony tydzień pomimo zwykłej swojej huśtawki skrywał w sobie datę szczególną: 15.07. Tak, tak, to już rok, jak nie ma z nami Wieny, lecz uwierzcie, każdego dnia o niej pamiętamy, myślimy i wspominamy. Nie wiem, czy boli mniej, na pewno inaczej…
Połknięta lektura: Maciej Siembieda „Nemezis”