17 maja 2022 …i na dobre i na złe

Zwykle powinno zaczynać się od początku, lecz pozwolę sobie odwrócić kolejność. Wisły nie ma w Ekstraklasie i kropka 🙁 🙁 🙁 Ilu kibiców, tyle pewnie znalazłoby się zdań, na temat powodów takiego stanu rzeczy. Ja też miałem szczerą nadzieję, że być albo nie być, rozstrzygnie się w ostatniej kolejce i paradoksalnie po pierwszej połowie meczu niemal wszystkie znaki na ziemi i niebie na to wskazywały, ale ostatecznie wygrała piłka. Smutek, gorycz, żal i niedowierzanie to coś, co nie opuszcza mnie od niedzieli, lecz niestety nie pozostaje już nic, jak tylko przyjąć to do wiadomości, nadal kibicować i wierzyć w rychły powrót „na salony”.

Jeszcze kiedyś wyjrzy słońce…

Rozsypało się domino,

runął z hukiem domek z kart

nie ma Wisły w Ekstraklasie

i to wcale nie jest żart.

To zwycięzców się nie sądzi,

ale to nas nie dotyczy

Biała Gwiazda pokazała

najgorsze z obliczy.

Trener Kmiecik zapłakany,

tak jak kibiców tysiące,

po tej burzy jeszcze kiedyś

zza chmur wyjrzy dla nas słońce.

15.05.2022

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid05MDwK6uz5ChpzmJQpmFcPUDFY5ygZCvg78jP9pikjGoTRL6CvDKhkBqfLZA2yxUQl&id=100001080338679

Zanim rozstąpiła się wiślacka ziemia pochłaniając nasz ekstraklasowy byt, z Weroniką i Wieną udała nam się sympatyczna wycieczka do Lanckorony, a że pogoda była cudna, to i to niewielkie miasteczko przeżywało najazd mniej więcej nam podobnych 🙂 W miarę szybko udało nam się wymiksować z okolic „zaludnionego” rynku i skierowaliśmy się w równie zaciszne, malownicze, ale odludne miejsca Lanckorony. Miło było móc tam powrócić, choć solidnie mnie wytrząsło na tamtejszych, więcej niż licznych, nierównościach Idąc dalej z chronologią w tył, w sobotę byliśmy na komunii u Nicolasa, miło nam było, że i w tym dniu mogliśmy mu towarzyszyć. Po komunii było zaproszenie na poczęstunek i przyznaję się bez bicia: za dużo zjadłem 🙂 Wiem że po takim świadomym obżarstwie, karą powinno być zrzucanie kalorii, ale na długim spacerze w naszym parku z Wieną to ja chyba specjalnie za dużo tych kalorii nie zgubiłem. Po powrocie do domu trochę poćwiczyłem, po pierwsze z obowiązku, po drugie z przyjemności. I tak na koniec dodam jeszcze, że 15-go była kolejna rocznica śmierci taty, więc rzecz jasna byliśmy na cmentarzu.

Połknięte lektury: Vincent V. Sewerski „Zamęt” tom I i II; Antoni Doerr „Światło, którego nie widać”; Anna Kańtoch „Łaska”.

Dodaj komentarz