Spróbuję rzeczy z którą najczęściej mam duży problem, czyli: krótko, zwięźle i na temat. Jakiś czas temu MŻ upolowała „kosmicznie tanie” loty do Wiednia, bo jak inaczej w dzisiejszych czasach można określić bilet za 24 zł? Tak, tak, pięknie być miało, ale wówczas się nie udało, ponieważ zamieszanie ze strajkiem kontrolerów lotniczych nasze plany kazało odłożyć na potem. Za tym naszym Wiedniem tęskniło już się nam okrutnie, gdyż dwa lata pandemii z hukiem zatrzasnęło nam do niego dostęp 🙁 Nie na darmo mówi się, iż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i tak też miało być i tym razem, ponieważ na locie do Wiednia miało się nie skończyć i się nie skończyło 😀 Przez mniej więcej dwa dni w stolicy Austrii odwiedziliśmy nasze ulubione miejsca i zakamarki oraz ujrzeliśmy to, czego jeszcze tam nie było nam dane widzieć https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid02qWzRGSVVTgMULDmdxh8TGBm8Ngv7HjHasjM4fPdkKTgqtTu7eMW1GsVaw4dg57ixl&id=100001080338679
Co prawda z niemałym opóźnieniem, ale przyszedł czas na wymarzony Dubrownik 🙂 🙂 🙂 Z odwiedzeniem tego miasta było tak, że rok temu w luźnej rozmowie padł pomysł, że o ile czynniki zewnętrzne na to pozwolą, może tym razem udałby się nam wypad do Dalmacji. Wówczas o wiele łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić, gdyż nie istniały ani bezpośrednie ani pośrednie połączenia. Jak widać tym razem czas zagrał na naszą korzyść, a Elfy nie takie rzeczy ogarniały 🙂 🙂 🙂 Myśląc o tym wpisie z góry założyłem, że będzie tylko o tym, co dobre i w porównaniu do „podboju” Grecji, tu nie było to trudne. Sam Dubrownik choć w dużej mierze składa się głównie ze starego, średniowiecznego miasta i otaczających go wzgórz, na których znajduje się jego zdecydowanie nowsza część, wszędzie posiada tzw. autobusy miejskie, dostosowane, ba, inaczej, niż w Grecji – przyjeżdżające nawet o czasie 🙂 🙂 🙂 Na ulicach nie zalegają śmieci, a kontenery nie są ustawiane na środku chodnika! Co więcej, są paaaalmy i to sporo, wszechobecne oleandry i dla miłośników serialu „Gra o tron”, niemal na każdym kroku liczne kadry z tej produkcji. Jakby tego było mało, niemal wszędzie spotykaliśmy się tutaj z życzliwością typu oferta popchania wózka pod górę w Starym Mieście. Coś, co nas urzekło może i najbardziej: ni z tego ni z owego spacerując Starym Miastem w pełnym słońcu otwarły się drzwi, wyszedł z nich pan z dużą szklanką zimnej wody, wręczył nam i spytał, czy czegoś jeszcze potrzebujemy. Niby tak niewiele, ale w tym popyrtanym świecie ten gest na pewno na długo z nami zostanie.
Geny optymizmu.
Każdy dzień mnie cieszy,
co dzień się uśmiecham
i choć są powody,
raczej nie narzekam.
Wolę widzieć szklankę
pełną do połowy,
zamiast czarnej myśli,
przybierać do głowy.
Optymizm mam w genach,
od dziada, pradziada,
lubię dowcipkować,
to mi odpowiada.
08.06.2008
Kiedy jeden z dni spędzonych tam, z wolna chylił się ku zachodowi, wybraliśmy się na okalające Dubrownik wysokie wzgórze kolejką linową. https://www.polako.eu/wzgorze-srd-w-dubrovniku-wjazd-kolejka-linowa/ Widok z tej perspektywy na czerwone dachy i nie tylko oraz z każdej strony na góry, po prostu warty zobaczenia! W ostatni dzień w tej perle Adriatyku jeszcze raz poszliśmy w miłe nam miejsca: na lody do restauracji w porcie, z muzyką na żywo (mistrzostwo świata), chyba z każdej możliwej perspektywy jeszcze rzut okiem na warowne mury, po których zresztą jednego dnia MŻ urządziła sobie spacer i pośród palm tup, tup do autobusu, który miał nas zawieźć na lotnisko. Ten co prawda nieco się spóźnił, lecz tyle osób chętnych do pomocy przy wsiadaniu i nie tylko, zawsze byśmy sobie życzyli 🙂 🙂 🙂 Z panem kierowcą w trakcie jazdy niemal udało nam się zaprzyjaźnić, pośmiać, a na samym lotnisku uściskać i życzyć wzajemnie wszystkiego, co najlepsze. Podróż świetna, godna polecenia, choć dla mnie wciąż numero uno: Malta – skądinąd podobna do Dubrownika! 😀 Potem już tylko lot do Wiednia, a z Wiednia do domeczku. https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid02ATs4WuXx9RyegPopB864zPzvM8CDVuSKAeVfZtKMjL3P12SF2WrrLrCyNc8KMfwKl&id=100001080338679
Taca szczęścia
Świat na trzeźwo w głowie kręci,
wychodzimy mu naprzeciw,
śmiechem wita nasze chęci,
choć memento wnosi sprzeciw.
Flirt z historią, smukłe palmy,
zewsząd z pięknem obcowanie
w stu kolorach Oleandry
i Twe oczy wiesz kochanie.
Niemożności amputacja,
złote czerwca tu promienie,
w kąt zepchnięta irytacja,
wspólne spełnia się marzenie.
”Kompasowi ” przyznam rację,
że nie tylko widzi góry,
pomysł Jej na delegację,
morski cud architektury.
Czas nie naszą trzymał stronę,
wywracając planowanie,
szczęściem mając taką Żonę,
obowiązkiem jest kochanie.
Połać zmysłów z góry, z dołu,
smak, dźwięk, widok, mają ”pazur”,
zasiedliśmy znów do stołu,
którym wszystko spina lazur.
Taca szczęścia obrotowa,
miłość – pełny takielunek,
od emocji pełna głowa,
pod gwiazdami pocałunek.
24.06.2022
Połknięte lektury: Jaume Cabre „Wyznaję” tom II; Jarosław Grzędowicz „Pan Lodowego Ogrodu” tom III; Maja Lunde „Historia pszczół”