W poprzednim wpisie było o tym, że lubię wracać tam, gdzie byłem już (o ile dane miejsce jest, bądź było tego warte), tak więc wróciłem i nie żałuję, ponieważ szpital Rehabilitacyjny przy ulicy Ciągówki 9 jest tego wart! Zaczynając od początku – świetnie się stało, iż trafił nam się super lekarz: miły, kompetentny, skrupulatny, dociekliwy, z otwartą głową i zacięciem muzycznym 🙂 Zabiegi oraz ćwiczenia, jakie otrzymałem, dalece wykraczały poza moje oczekiwania, toteż jedyne na czym pozostało się skupić, to danie wszystkiego z siebie, korzystając jak najwięcej. https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0CyoH1XyPNjKB1b24o3iHPeGzAf6TfZBc7Ga8ersUm6fnhaAHqwDubuTY25c5VZ9Zl&id=100001080338679
Wielce zadowolony byłem, że po skrupulatnym zbadaniu mojej wciąż dochodzącej do siebie po złamaniu ręki, otrzymałem zabiegi fizyko oraz masaże, które to w połączeniu z moją ostrą pracą, dziś owocują tym, że nie ma śladu po przykurczu, czy też innych ograniczeniach.
Ten szpital, poza po prostu fajną atmosferą, dla osób chętnych ćwiczeń, poza obowiązkowymi, umożliwia dodatkowe „danie do pieca”, z czego skrzętnie korzystałem.
Między innymi to te ćwiczenia pomagały mi zarówno solidnie rozciągnąć tę rękę, jak i też ją wzmocnić. Można by pomyśleć, że przełom stycznia i lutego, zwłaszcza w tym roku, w naszych górach to nic miłego, lecz zamiast użerać się z kapryśną pogodą w mieście tutaj dobrowolnie byliśmy „zamknięci” w szpitalu i akurat nam to nie przeszkadzało 🙂 Za oknem i nie tylko, tyle śniegu ostatnio widziałem, kiedy byłem jeszcze na chodzie, a to, jak wiadomo było spory czas temu 🙂 🙂 🙂 https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0czfWjbW5e8xzAVX3kqax7PsPifHJmK3MhSA8WHZsTZrWqy8Gke6Zmo6PUEFxcaEDl&id=100001080338679
Nie trzeba gór przenosić
Nie zachwalam „kulawości”
bo istnieją lepsze stany,
ale w szatach bezczynności,
nawet siebie nie kochamy.
Nigdy nie opuszczaj gardy,
pod prąd iść się nie obawiaj
pozytywnie zaś bądź hardy,
niemoc śmiechem swym nadrabiaj.
Nie czcij grzechu zaniechania
chrzaniąc ciągłe możliwości,
każdą próbą bez głaskania
puszczasz oko do ludzkości.
Napędem jest siła sprawcza,
tu nie trzeba gór przenosić,
rzeczywistość jest ciekawsza,
kiedy z wyrka się podnosisz.
„Inność” nie zwalnia z ambicji,
kryzys spróbuj przekuć w szanse,
stan umysłu i kondycji
równie ważne co finanse.
Nie tak działa nawrócenie,
że za karę, lub na siłę,
lecz kluczowe ma znaczenie-
chcieć fundament, czy mogiłę?
04.02.2023
Gwoli wyjaśnienia: podczas pobytu w szpitalu stuknęło 26 lat od feralnej operacji, a wiersz ten sam się pisał, po tym, jak inni pacjenci byli wręcz zaszokowani, że po tylu latach taki zapał wciąż jest możliwy.
Kiedy już tak się rozpędziłem w mym zapale, czyli do obiadu zabiegi i ćwiczenia, po obiedzie powtórka oraz wizyta na terapii zajęciowej i miało już pójść z górki, to mój zgryz widać miał inne zdanie 🙁 Byłem zmuszony odwiedzić dentystę i to dwukrotnie. O ile jeden z zębów był wcześniej leczony, o tyle drugi ujawnił się w najmniej pożądanym momencie. Typowe prawo Murphy’ego.
Prawo Murphy’ego
W klatce przesądów
patos ściga się z banałem
i wiarą,
że Prawo Murphy’ego
jest nieomylne.
Goniąc peleton z normalnością,
na osi dziwnych czasów
i współrzędnych niedoszłego wczoraj.
Mały debet proroctw
leżących na torach
wycinkowej rzeczywistości,
balast myśli, ciągnących na dno
zdewaluowane oczekiwania
niewidomego zegara.
27.04.2016
Szukając pozytywu i w tej sytuacji bądź, co bądź była to okazja do upewnienia się, iż jakaś cywilizacja istnieje, oprócz tej widzianej z okien szpitalnych 🙂 🙂 🙂 https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0MevsbE36NcZyUPch2ntCq2MALgDTVsjWFRb8boo1Kz3dMVtNsGwZu49yBnrPnr68l&id=100001080338679 Mojego zapału to nie ostudziło, tym bardziej, że coraz chętniej i obficiej zaczęło pojawiać się słońce, więc i ja wielokrotnie łykałem witaminę D.
Giewont
Patrzę znów na Giewont
i jestem ubogi,
bo wtedy, gdy mogłem,
nie przebyłem drogi.
Nie byłem na szczycie
w cieniu Krzyża Tego,
na który dziś patrzę
i wzdycham do Niego.
Wysyłam gołębia
w przestworza z modlitwą,
by usiadł na krzyżu
i list mój tam przytknął.
Choć stanąć na szczycie
nie było mi dane,
wierzę, że me prośby
będą wysłuchane.
Giewont jest mistyczny,
na nim mieszka Bóg,
warto więc się wspinać
jedną z Jego dróg.
28.10.2010
Pobyt ze wszech miar wielce udany, całkiem sporo udało mi się stworzyć wierszy, połknąć lektur i mile spędzić czas z nowo (i nie tylko) poznanymi ludźmi – wciąż jest apetyt na więcej 🙂 🙂 🙂
Połknięte lektury: Leblanc Maurice „Arsene Lupin, dżentelmen włamywacz”; Przemysła Piotrowski „Kod Himmlera”; Jan Kaczkowski „Życie na pełnej petardzie”, Harlan Coben „Bez pożegnania”.
P.S. Kiedy w górach wciąż śniegu było po pachy, najpierw ruszyła rodzima Ekstaklasa,a w ślad za nią Pierwsza Liga, a w niej moja ukochana Wisełka znów, nie boję się użyć tego słowa, błyszczy i oby tak do zakończenia sezonu 😀