W Busku byłem już trzykrotnie i dość powiedzieć, że tylko pierwszy pobyt oceniałem niemal w całości pozytywnie. Kolejny wyjazd zatem totalnie mi się nie uśmiechał, a pamiętając masę lekko mówiąc „niedociągnięć” podczas poprzednich pobytów w szpitalu sanatoryjnym „Krystyna” jechałem tam po prostu z niesmakiem. Życie potrafi jednak zaskakiwać i tym razem z rzeczy niemiłych były komary komary, komary i jeszcze raz komary i półtora tygodnia niemal nieustającego deszczu. Co do personelu – zmiana w uprzejmości o 177 stopni 🙂 . Sam obiekt też wyładniał, choćby za sprawą pięknej palmy na basenie i choć ilość ćwiczeń wciąż nie powalała na kolana, ale i na to znajdywałem sposoby 🙂 . Było zdecydowanie o wiele lepiej, niż się spodziewałem, więc bez przesady mogę powiedzieć, iż jestem zadowolony 🙂 . https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=4426028894109745&id=100001080338679
Połknięte lektury: Steve Berry „Paryska wendetta”, Marina Abramovic „Pokonać mur”, Harlan Coben „W głębi lasu”