Parafrazując Jana Kiepurę, pozwoliłem sobie ułożyć co następuje: Renówki, Fiaciki, i wszystkie inne bryki podziwiać chcę, lecz każdy wie, o jednej tylko śnię, czy za euro, czy za złote, chcę Toyotę. I przechodząc płynnie od Jana Kiepury do Mietka Szczęśniaka: „na najlepsze trzeba poczekać i tak”… ale warto 🙂 🙂 🙂 Doczekaliśmy się i odebraliśmy auto, którego w takiej postaci nie mogłoby być, bez zaangażowania setek osób, którym tysiące razy dziękowałem i w tym miejscu dziękuję raz jeszcze.
Samo auto więcej, niż super, a udogodnienia dla mnie spełniają wszelkie moje i nie tylko moje oczekiwania 🙂 Samochód odebraliśmy z Chorzowa, od mega sympatycznego pana Jacka z Toyoty, swoją drogą osoba na wskroś kompetentna, pomocna i przez cały czas oczekiwania na bieżąco informująca nas, na jakim etapie jesteśmy my i auto 🙂 Piszę o tym też dlatego, bo pan Jacek jest w salonie w Chorzowie, ale rzecz jasna nasze kroki skierowaliśmy też do krakowskiego salonu i aż do dziś nie doczekałem się na obiecaną ofertę 🙁 Auto odebrane, na twarzy banan, a że już dawno obiecałem Piotrkowi z Aleksandrii, że jak będziemy odbierać samochód, to musi znaleźć się czas na skorzystanie z ich zaproszenia, wiszącego w powietrzu od ponad roku. Tak więc, wprawdzie nie w Egipcie, ale w Aleksandrii byliśmy i tak, jak Ania z Piotrkiem oczarowani byli samochodem, tak my zdecydowanie ich pięknym, małym, funkcjonalnym i estetycznym domem, z widokiem na las. Czas spędzony miło i są pomysły, aby go powtórzyć, lecz jeszcze kilku zaproszeniom trzeba było sprostać. Nazajutrz pojechaliśmy do Zuzy, Amadeusza i małego Jurusia, tu rzecz jasna tematem numer jeden nie było już auto, choć gospodarze mieli okazję przejażdżki nim i myślę, że nie przesadzę, mówiąc o zachwytach. Mały Jerzy George Z. rośnie, jak na drożdżach i chwała mu za to! Wspominałem o tym, ze zaproszeń było więcej, więc kolejnego dnia kierunek na południe, w Gorce, bo jak co lato z Irlandii przyleciała Ewelina z Darkiem i dziewczynkami.
Atmosfera sprzyja oraz okolice, bo tu dookoła są Wisły kibice.
Noc była piękna i ciepła, z tysiącem świetlików, których w mieście tak łatwo ujrzeć się nie da, a już na pewno nie w takich ilościach.
Jeszcze jedna dygresja dotycząca samochodu: jeszcze nigdy tak łatwo nie wyjeżdżało się nam pod górę, a właściwie góry, jak tym razem 🙂 🙂 🙂
Połknięte lektury: Robert Małecki „Zapadlina”; Harlan Coben „Najczarniejszy strach”; Michał Bilewicz „Traumaland”.