Jak to zwykle w życiu bywa, aby coś się wydarzyło trzeba odrobinę losowi pomóc, wiec tak też uczyniliśmy z MK i zaplanowaliśmy powitanie wiosny w Paryżu, a że było to dla niej odwieczne marzenie, tak jak dla mnie Barcelona, więc tym bardziej było warto 🙂 🙂 🙂 Przed samym naszym wylotem trochę na wyrost nas nastraszono, że z tym, czy z owym pewnie będzie duży problem. Rzeczywistość jednak zweryfikowała trudności na naszą korzyść. Wylądowaliśmy pod Paryżem, autobusem dotarliśmy do naszego celu i od razu trafiliśmy na wystrzałową zapowiedź naszego pobytu bo stanęliśmy na bulwarach Pershinga 🙂 🙂 :). Z pomocą internetu odnaleźliśmy autobus, którym mieliśmy dojechać do hotelu i w drogę!! A po drodze wielkie WOOW: widziana z autobusu wieża Eiffla, katedra Notre Dame, itd. a to dopiero miał być początek 🙂 🙂 🙂 . Krótka drzemka, bo musieliśmy wstać bardzooooo wcześnie, ale oprócz pięknego miasta ja już widziałem palmy, wiec nie może być źle. Po internetowym researchu obmyśliliśmy pierwsze kroki w zwiedzaniu i w miasto…
Padło na urocze, wiosenne Ogrody Luksemburskie z licznymi rzeźbami, fontannami, kucykami itd.
Tu inaczej, niż w Polsce wiosna wcześniej nabiera rumieńców, jest bardziej zielono, kwieciście i w ogóle zajeeeeeeeefajnie.
Poprzez Ogrody Luksemburskie, mijając korty, oranżerie, skierowaliśmy się do Kościoła Saint-Sulpice (https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/07/60/4c/be/saint-sulpice.jpg ), który to za sprawą Dona Browna i Jego „Kodu Leonarda Da Vinci” bardzo chciałem zobaczyć. W nim historia goni historię i zobaczylismy m.in. freski autorstwa Eugene Delacroix 🙂 🙂 🙂 Powoli doganiał nas zmierzch, wiec skierowaliśmy się do dzielnicy Paris Saint-Germain i tamtejszego opactwa.
Tu już Paryż zaczął czarować nas swoją nocną atmosferą, kolorami, zapachami i nie tylko. Jeszcze krótka chwila i rzut oka na Sorbonę, ( https://wycieczkownia.pl/wp-content/uploads/2020/03/sorbona-6.jpg) czas pomyśleć o kolacji i powrocie fajnie dostosowanym autobusem do hotelu
Po wrażeniach z dnia poprzedniego i oswojeniu się ze zmianą otoczenia, klimatu, czas na kolejne paryskie doznania J J J. Po rzucie okiem na operę (w mojej opinii dalece urodą przewyższającej tę znaną nam z Wiednia ) oraz m.in. Galeries Lafayette, udaliśmy się w kierunku z daleka już widzianej bazyliki Sacre-Coeur. Nieopodal katedry znajdują się słynne z wielu adaptacji filmowych, oryginalne wejścia do stacji metra. Do usytuowanej wysoko w górze Sacre Coeur dotarliśmy z pomocą kolejki, bo w przeciwnym razie, co najmniej jednego ducha przyszłoby tu wyzionąć J, ale… tu okazało się, że szczyt wzgórza niestety nie jest jednoznaczny z poziomem wejścia do katedry, więc zapadła decyzja, iż MK idzie, a ja czekam. Powiedziałem że poczekam i czekałem… ale krótko. Błyskawiczny powrót MK oznajmiającej mi, że co prawda są schody ale wzdłuż nich ciągnie się też poręcz, więc takie wyzwanie, to żadne wyzwanie. Hmmm, być może na stosunkowo wczesnym etapie zwiedzania J Grubo pomyliłby się ten kto by pomyślał, że znalazł się ktoś chętny do pomocy choćby tylko w wniesieniu wózka. Kilka kursów MK góra-dół ale stanęliśmy tuż, tuż, jeszcze tylko 8 schodów, potem 6, jeszcze 2 i byliśmy w środku 🙂 🙂 🙂 Pomijając widoki z góry i z dołu, znaleźć się w tym miejscu- BEZCENNE!
Kościół, jego otoczenie i położenie zrobiło na nas ogromne wrażenie, ale dzień się jeszcze nie kończył, droga powrotna wiodła przez artystyczną Montmartre (https://i.etsystatic.com/20017760/r/il/5e135b/1900791185/il_570xN.1900791185_ixyn.jpg ) W tym umiłowanym miejscu dla Toulouse’a Lutrec’a znaleźliśmy też restaurację z filmu „O północy w Paryżu” J Następnie dalej w dół, aż do Placu Pigalle, a na nim nie mogło zabraknąć słynnych kasztanów 🙂 🙂 :). Potem trochę autobusem, a trochę na piechotę do miejsca słynnego, nie tylko w Paryżu:
W dobrych nastrojach wróciliśmy do hotelu cali, zdrowi i tu obsługa odnosząca się do nas z dużą życzliwością. Obawy, jakimi karmiono nas przed wyjazdem jedna po drugiej pryskały J J J
Kolejny dzień w tym niesamowitym mieście, a że pogoda nie może się zdecydować, więc by nie kusić losu dziś czas na Luwr 🙂 🙂 🙂 Autobusem podjeżdżamy w jego najbliższe okolice, lecz zanim do środka, to jeszcze rzut oka na to, co dookoła niego.
Zagłębiliśmy się w szklanej piramidzie, odnalazłszy w niej windę, zatem w dół, obmyślając skrupulatny plan zwiedzania, bo więcej niż „trochę” jest tutaj do obejrzenia… 🙂 🙂 :).
Najpierw Egipt, choć wyłącznie na moją sugestię 🙂 🙂 🙂 potem przez Nike z Samotraki i inne zacne posągi, dalej i dalej… 🙂 Z tym dalej to nie jest tak łatwo, bo połapać się w tutejszych windach jest ciężko, nawet pracownikom i ludziom z informacji. Jednak dzięki temu mamy niecodzienną okazję skorzystać z dosłownie tajnych przejść Luwru i tylko dla nas zostają otwarte „pewne drzwi”. MK z nie takimi zagwozdkami daje sobie radę więc z piętra na piętro, z sali do sali, a oczopląs coraz większy 🙂 🙂 :).
Trafiamy do obrazu, o którym wiele słyszałem- „Wolność wiodąca lud na barykady” ( Eugene Delacroix ) ( https://opolnocywparyzu.pl/wp-content/uploads/2015/04/the-liberty-leading-the-people-1009×675.jpg ) i dalej z sali do Sali, aż docieramy do Mona Lisy (Leonardo Da Vinci) (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/ec/Mona_Lisa%2C_by_Leonardo_da_Vinci%2C_from_C2RMF_retouched.jpg/1200px-Mona_Lisa%2C_by_Leonardo_da_Vinci%2C_from_C2RMF_retouched.jpg ), a dookoła tłoczno jak na Krupówkach. W tzw. międzyczasie pogoda zdecydowała się być piękną, a tym samym zgromadzone tu eksponaty nabierają jeszcze większego blasku. Duuuuuuuuuuuużo o Luwrze można by pisać, a zobaczyć tu wszystkiego raczej nie sposób, a na pewno nie w ciągu jednego dnia.
Już po zmroku wychodzimy pod ogromnym wrażeniem samego Luwru, jak i jego gigantycznych zbiorów. Z daleka widać niesamowicie oświetloną wieżę Eiffla, a my tuptamy w poszukiwaniu autobusu. Mijamy m.in. ambasadę USA oraz Place de la Concorde, z obeliskiem podarowanym przez Egipt dla Francji… (https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/56/Place_de_la_Concorde_Paris_02.jpg ). Pamiętając, że spod opery mamy kilka połączeń do siebie, tak poszukujemy autobusu, że podjeżdżamy kilka przystanków i musimy się przesiąść. Trudno rozeznać się w tutejszych przystankach, ale z pomocą przychodzi nam sympatyczna kobieta i przedstawia się jako Veronic 🙂 🙂 🙂 Od razu organizuje osobę z internetem i odprowadza nas na właściwy przystanek, jeszcze sugerując byśmy odnaleźli ją jutro w podanym przez nią miejscu 🙂 🙂 🙂 Przypadek?- nie sądzę! 🙂 🙂 🙂 Magia Paryża i już! Dojeżdżamy do hotelu i znów miły personel, z życzliwością się do nas odnosi, zaczarowany ten Paryż:) 🙂 🙂 !!!. A jutro o ile pogoda na to pozwoli w planach m.in. wieża Eiffla.
13-16.03.2015