Niemal spontaniczny kilkudniowy wypad do Włoch, więcej niż udany. Pogoda cudna, zabytki, muzea, stadiooooooony 🙂 , w tym ten wymarzony w Mediolanie oraz tu i ówdzie palmy 🙂 . Powrócę jeszcze do genezy wyjazdu, ponieważ czas miał być skrojony w sam raz na miarę, tak by zdążyć przed wigilią fundacyjną, szczególną dodatkowo, bo w loży prezydenckiej na stadionie Wisły. Jak już skonsultowaliśmy z kim się tylko dało, jaki termin będzie najwłaściwszy, upolowaliśmy bilety za czterdzieści zł, ogarnęliśmy nocleg i wtedy trach – okazało się iż prognozowany termin wigilii z piłkarzami uległ zmianie, gdyż te „odpowiedniejsze” terminy ktoś wynajął i niekoniecznie mogliśmy wybrzydzać.
Polecieliśmy do Bergamo – cudownie położonego miasteczka w Lombardii, a właściwie można by się pokusić o liczbę mnogą. W starożytności bowiem miasto w dużej mierze osadziło się na wysokich wzgórzach, rzecz jasna w celach obronnych, a może po prostu chodziło o piękniejsze widoki 🙂 🙂 🙂 . Skoro ta starsza część miasta jest na wzgórzach, to pod nimi znajduje się o wiele nowocześniejsza część z całkiem dobrą komunikacją. Urocze, a zarazem zaskakujące, są kolejki podobne do kolei szynowej na naszą Gubałówkę. Kursują dosyć często w kilku miejscach Bergamo i nie trzeba dokupować osobnego biletu. Korzysta się z nich na wykupiony bilet komunikacji miejskiej. Tak, jak już pisałem, Bergamo położone jest niesamowicie, na wielu wzgórzach, z mega-widokiem na Alpy. Dodatkową atrakcją były bożonarodzeniowe jarmarki. Bez kiczu, bez hałasu, wprost należyta atmosfera świąteczna, choć brakować mogło śniegu, ale o nie, nie – nie mnie. Włoskimi kolejami wybraliśmy się na cały dzień do Mediolanu i jak to mówią „głupi to ma zawsze szczęście”, albo „szczęście sprzyja lepszym”, albo po prostu to zasługa Opatrzności. Bez wcześniejszej rezerwacji udało nam się dostać na „Ostatnią Wieczerzę” https://pl.wikipedia.org/wiki/Ostatnia_Wieczerza_%28obraz_Leonarda_da_Vinci%29#/media/Plik:The_Last_Supper_-_Leonardo_Da_Vinci_-_High_Resolution_32x16.jpg, choć niczym nie częstowano 🙂 , ale to dzieło Leonarda da Vinci to naprawdę duża uczta, a że rozmiary jego są spore, to i ja mogłem je docenić 🙂 , tak jak i na dziedzińcu kościelnym rosnące palmy 🙂 .
Pod ogromnym wrażeniem, ledwie rzut oka na zamek Sforzów https://www.podrozepoeuropie.pl/system/gallery/images/images/000/015/061/large/Zamek-Sforzow-w-Mediolanie_3.jpg?1594038911 oraz przejeżdżające ferrari 🙂 nadeszła wiekopomna chwila i skierowaliśmy się ku Stadio Giuseppe Meazza, czyli San Siro https://en.wikipedia.org/wiki/San_Siro#/media/File:San_siro_stadium.jpg 🙂 . Miejsce moich szczeniackich marzeń, bowiem to właśnie tu całą swoją karierę piłkarską spędził mój piłkarski idol – kapitan AC Milan i reprezentacji Włoch Paolo Maldini. Dodatkowym też smaczkiem była wizyta w muzeum, ponieważ było w nim dużo o Maldinim. Mini spacer po murawie, a następnie metrem pod największą katedrę – Duomo.
Tutaj chwilkę się zatrzymam, powracając do wspomnianego jarmarku bożonarodzeniowego w Bergamo, mega klimatycznego itd., gdyż to z czym zderzyliśmy się w Mediolanie to hałaśliwa muzyka pop, katedra rozświetlona reklamami i ogrom kiczu. Powiedzieć, że to nam zgrzytało, to tak, jakby nic nie powiedzieć… Zwiedziliśmy katedrę oraz pobliską la Scalę i słynną galerię Victora Emanuela II i brodząc wśród tłumów zakupowiczów wpadło w oko kolejne ferrari 🙂 .
Jeszcze ostatnie spojrzenie na imponującą swymi gabarytami i architekturą katedrę, złowione „badziewka” i odwrót: metrem na dworzec kolejowy i pociągiem powrót do Bergamo.
Kolejny dzień z wczesną pobudką. Kiedy zeszliśmy na hotelowe śniadanie, za oknami jeszcze było ciemno, ale plan na ten dzień był ambitny – znów podróż koleją, tym razem nad jezioro Como https://zielonamapa.pl/europa/wlochy/jezioro-como/. Wiele o nim słyszałem, w kilku filmach napotkałem, ale móc tam być i ujrzeć na własne oczy – to brakuje skali zachwytu. Malownicza miejscowość Varenna oraz Bellagio do którego popłynęliśmy promem, o tej porze roku opustoszałe, ciche i cudne. Samo jezioro poezja! Otaczające je ośnieżone Alpy, błękit nieba i na brzegach palmy, to dla mnie już miód, cud i orzeszki 🙂 . Po prostu magia. Jeśli istnieje raj na ziemi, to jakiś jego skrawek musi znajdować się na Malcie i nad jeziorem Como 🙂 🙂 🙂 I jak tu nie wierzyć w świętego Mikołaja, skoro byliśmy tam dokładnie 6-go grudnia?
Więcej niż zwykle ociągaliśmy się z powrotem, a tymczasem temperatura spadała i spadała. Potem jeszcze okazało się, że pociąg ma duże, aż w końcu gigantyczne opóźnienie, więc później niż zamierzaliśmy dotarliśmy do Bergamo. Tu jeszcze mała dygresja: pomiędzy peronami asystowali nam słynni włoscy Carabinieri 🙂 Jadąc w autobusie miejskim info z Polski, że w meczu Górnik – Wisła Paweł Brożek na dzień dobry strzelił gola, więc kilka osób co najmniej dziwnie się na mnie patrzyło, kiedy w geście triumfu uniosłem ręce w górę i pod nosem zacząłem podśpiewywać.
Ostatni dzień w Bergamo już na luzie i dużym spokoju. Jeszcze raz spacer po centrum, odwiedziny kilku kościołów i niebawem czas zanucić „Ciao, ciao Italia”. Pogoda bajeczna, toteż nie odprawialiśmy się od razu, tylko korzystaliśmy ze słońca.
Wyjazd ze wszech miar udany, super atmosfera i towarzystwo 🙂 Dziękuję!
Połknięte lektury: Arturo Perez Reverte „Fechmistrz”, Marcin Rychcik „Roman Wilhelmi. Biografia”, Bernard Minier „Bielszy odcień śmierci”.