Neapolu ciąg dalszy, już bez emocji.

Opisując w pierwszej części Neapol, chyba nie wspominałem o tym, że jest to miejsce, w którym zdecydowanie łatwiej znaleźć auto uszkodzone, od tego bez jakiejkolwiek kancery 🙁 Co koniecznie muszę i chcę dodać, to jednak urokliwym i niecodziennym jest położenie tego miasta.

Mało tego, że otoczone jest wzgórzami, to jeszcze w oddali nad zatoką wznosi się Wezuwiusz. Wspominałem wcześniej o genialnej roślinności, a oto i ona: https://www.facebook.com/stories/?card_id=UzpfSVNDOjEyMDExMjI3NTA4MzU3NzM%3D&view_single=true

Oddać też należy temu miastu, że w okresie przedświątecznym, co prawda jest głośne, ale ono już tak ma, lecz nie trąci kiczem i absurdem, na podobieństwo Mediolanu. Aby spuentować go jednym słowem, pozostaje powrócić do pierwotnego wpisu i powiedzieć, iż jest miastem KONTRASTÓW.

Kolejnym punktem na naszej mapie były Pompeje, oddalone od Neapolu o kilkadziesiąt kilometrów, inaczej rzecz ujmując – 50 minut pociągiem podmiejskim. I tutaj miłe zaskoczenie, gdyż obie stacje, jak i sam pociąg, więcej niż dobrze dostosowane, ba, chyba nawet co do nich nie było problemu ze znalezieniem informacji w internecie. Sama podróż przyjemna, z widokiem to na zatokę, to na Wezuwiusza i rzecz jasna liczne paaaalmy. Po dotarciu do celu, jakże miłe zaskoczenie, ponieważ cisza, spokój i bardzo mało ludzi. Inna sprawa, że byliśmy tam o umiarkowanie wczesnej porze, więc bez jakichkolwiek kolejek tup, tup i do tego zaginionego miasta. W pierwszym wieku naszej ery bowiem, Pompeje uległy zagładzie pod, jak się później okazało, sześciometrową warstwą pyłów, zastygłej lawy wulkanicznej i ziemi, po wybuchu Wezuwiusza. Całe Pompeje robią niesamowite wrażenie, zarówno swoim ładem, jak i rozmachem, w skrócie rzecz ujmując, było tam wszystko: teatr z akustyką wręcz zapierającą dech w piersiach, koloseum, wiele budynków użyteczności publicznej oraz domów mieszkalnych ozdobionych świetnie zachowanymi freskami. I tu mala dygresja, bo tam MŻ odkryła pierwowzór późniejszego płótna Sandro Botticellego, pt. „Narodziny Wenus”. Rzecz jasna w tym miejscu nie brakowało ogrodów, łaźni, etc, etc, a wszystko to zamknięte z jednej strony górującym nad całą okolicą Wezuwiuszem, a z drugiej pasmem górskim. Naprawdę odbierało mowę obcowanie z tym miejscem i świadomość tego, że przez jego całkowitą zagładę, to wszystko przetrwało do czasów dzisiejszych i wręcz rzec by można, iż ówcześni architekci niczym nam nie ustępowali. Pompeje: wielkie wow i z tego też tytułu znajdują się na światowej liście UNESCO, aczkolwiek balansują na cienkiej linie, gdyż przez włoską opieszałość UNESCO już nie raz groziło palcem, że nie wszystko jest w porządku, z właściwą starannością lub tempem odrestaurowywane, bo wiedzieć trzeba, iż Pompeje wciąż nie są jeszcze do końca odkryte. https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0FQQjr2TGAcDsPrevac4WgYJjAH2NAUYDRmYkPxPRsCm9gLHtvFeRAFkxT6xEVmj4l&id=100001080338679

http://walinscy.civ.pl/wl_pld/km_po.htm

Połknięte lektury: Joseph Murphy „Potęga nieskończonego bogactwa”; Charlotte Brontë „Jane Eyre”, „Wichrowe wzgórza”.

Dodaj komentarz