Z tymi początkami, to co najmniej na dwoje babka wróżyła, ponieważ po pierwsze primo jest lato meteorologiczne i „”po drugie primo”” kalendarzowe, a jeszcze znaleźliby się tacy, który doszukaliby się tzw. „”termicznego””. Ja generalnie jestem zwolennikiem każdego z nich i cytując klasyka „”co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem””: ciepłooo – lubię 🙂 Dodatkowy aspekt „”na tak””, to fakt, że ani kwiecień, ani maj temperaturowo nie stały po mojej stronie. Trochę zmienię temat, ale tylko trochę, bo kiedyś lato obligatoryjnie związane było z tzw. Wiankami. Koncerty, imprezy, a na zakończenie głośne i kolorowe sztuczne ognie… To wszystko wypisz, wymaluj charakterystyka tego, czego nasz psiak nie lubi, boi się i najchętniej zakopałby się pod ziemię. Skoro tak, to był to dodatkowy powód, aby ten weekend spędzić poza miastem i było lepiej, choć nie idealnie, ponieważ wpadliśmy z deszczu pod rynnę, gdyż w sobotę lało, natomiast w niedzielę w pobliskiej parafii był odpust, więc dzieciaki strzelały z czego tylko się dało 🙁 <a href=””https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0YjFoxDPGrSZiZtipTxubLUHitG43HxSVXdNU75UEGrfYH4bprCktYLHPq7hzh2s1l&
Nie ma co, punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia 🙂
Połknięte lektury: James Clavell „”Szogun”” cz. I i II