Posłużę się eufemizmem i stwierdzę, że trochę dawno mnie tu nie było 🙂 W tzw. międzyczasie były Święta i Nowy Rok, a następnie komputerowo mój czas był‚ w większości zajęty sprawami „rodzącego się w bólach” tomiku. Dla utrzymywania jakiej takiej chronologii rzut oka wstecz… Wigilia w gronie rodzinnym u Artka, a I dzień i II dzień Świąt i to z samego rana zostałem „porwany” przez MK do „Pokusy”. Chociaż jak wszystkim wiadomo Święta swoje miejsce w kalendarzu mają pod koniec grudnia to oprócz kalendarza niewiele na to wskazywało. Korzystając z tego, oraz z faktu, Że do MK zabrałem też elektryka urządzaliśmy wypady na spacery do okolicznych lasów. Elektryk dał‚ radę i pozostali też 🙂 🙂 🙂 Po kilku dniach poniekąd obowiązki, poniekąd umowy już wezwały mnie do Krakowa, a więc mroźną noc sylwestrową spędziłem w najlepszym, kameralnym towarzystwie w Krakowie. Po Święcie Trzech Króli znowu dałem się porwać wirowi intensywnej rehabilitacji i pierwszy raz w roku 2016 byłem u Pani Beaty na SABASIE ale o tym już następnym razem.
Połknięte lektury:
Joe Gores „Czas wilka”
Wilbur Smith „Monsum”
Ernest Hemingway „Komu bije dzwon”
Ken Follet „Igła”
CzesŁ‚aw Miłosz „Dolina Issy”
Nele Neuhaus „Głębokie rany”
Przemysław Słowiński „Najlepsze anegdoty o sławnych ludziach”
Swietłana Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”