09 czerwca 2021 Spojrzeć wstecz „łatwa” rzecz

Już od dawien dawna zaplanowaliśmy z MK, że po powrocie z Zakopanego wybierzemy się do Wiednia, a dodatkowym argumentem był koncert filharmoników wiedeńskich w parku Pałacu Schӧnbrunn :):):). Zapakowaliśmy się do Polskiego Busa i w drogę. Po kilku godzinach byliśmy już w słonecznym Wiedniu. Bez zbędnych szczegółów – dotarliśmy do mieszkania, ogarnęliśmy się i w miasto, a kulminacją tego dnia był wspomniany już koncert. Było bajecznie: muzyka, atmosfera i otoczenie – to wszystko po prostu piękne. Koncert kończyło genialne „Bolero” Ravela, a na bis był Can Can połączony z pokazem sztucznych ogni, zajefajnie:):):).

Byliśmy, zwiedziliśmy i zobaczyliśmy wszystko to, na czym nam zależało, a ja pomimo tego, iż w Wiedniu byłem wiele razy, to takiego go jeszcze nie oglądałem i długo, długo nie zapomnę.

Ogrody, parki, pałace, naddunajskie kanały, muzea, kościoły, wesołe miasteczko, itd., itp. – było cudnie, dziękuję:).

Ps. Udało mi się na ten czas zamówić genialną pogodę:).
10-08-2016

W ubiegłym roku wybraliśmy się z MK do Wiednia między innymi na plenerowy koncert w ogrodach Schonbrunn filharmoników wiedeńskich. Byliśmy oczarowaniu koncertem no i Wiedniem rzecz jasna też, więc już w ubiegłym roku powstał pomysł, aby za rok to powtórzyć, i się udało :))).

W dużym skrócie cały wyjazd OK https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1407997765912888&set=pcb.1408004272578904&type=3&theater ale jak to w życiu bywa wszystko się może zdarzyć :))). W mojej opinii ubiegłoroczny koncert był odrobinę lepszy, ale za to walc – Wiedeńska krew – rozbrzmiewa w moich uszach po dzień dzisiejszy :). Super było też to, iż udało się odwiedzić miejsca nam jeszcze nieznane tj. muzeum Albertina https://www.wien.info/resource/image/291850/19×10/1200/630/a02a538afac028660de1c91c82f6edfd/Sl/50731-albertina-aussenansicht.jpg
i zajefajne wiedeńskie oceanarium – szczerze polecam. Tym razem też skorzystaliśmy z zaproszenia i pojawiliśmy się na późnym obiedzie u Basi. Cudowna życzliwa kobieta, a późno obiad potrwał niemal do 22:30 :))), ale było warto i na pewno jeszcze nie raz się spotkamy.

Połknięte lektury:
Dean Koontz: Mąż, Marta Guzowska: Ofiara Polikseny, Dan Brown: Kod Leonarda Da Vinci, Wilbur Smith: Okrutna sprawiedliwość.
26.06.2017

Nie zagłębiając się w statystykę, ale nie po raz pierwszy, ani drugi, wybraliśmy się z MĹ» w podróż do Wiednia. Celem nadrzędnym był coroczny koncert filharmoników wiedeńskich w magicznych ogrodach Schӧnbrunn. Po nienajszybszym ogarnięciu się :), autobusem wyruszyliśmy na koncert, nie ukrywam iż z duszą na ramieniu, bo kolory nieba wiszące nad nami, ani powtarzające się od wielu dni prognozy nie napawały optymizmem, ale co tam: magia też wymaga poświęceń :). Już na wejściu czekały nas zmiany, ponieważ służby porządkowe poprosiły nas o okazanie biletu lub stosownej legitymacji. Wprawdzie stosownej legitymacji nie było, ale pan rzucił okiem, uśmiechnął się, powiedział poprawnie: „Polska” i skierował na właściwe miejsce. Koncert zdecydowanie na plus: począwszy od Szopena, poprzez Straussa, na Gershwinie kończąc – choć wykonanie tego ostatniego nie powaliło mnie na kolana, ale chyba nic dziwnego, skoro siedziałem na wózku :). Podsumowując, muzycznie jeden z lepszych koncertów na których byliśmy w Schӧnbrunn. Jakby jeszcze na finał, tak jak kilka lat temu, wybrzmiało „Bolero” Ravela, to już byłby miód, cud i orzeszki, a tak to zabrakło orzeszków.

Opuszczając ogrody już żegnały nas błyskawice i pomruki z góry, ale co najmniej jedno z nas dwojga urodziło się w czepku i już. Doszliśmy do autobusu i w drogę, poprzez totalnie zalany Wiedeń…dojechaliśmy do siebie, dookoła mega kałuże, ale z góry ani kropli, więc coś więcej niż czepek musiało nam pomagać. W miarę szybka kolacja z Basią i lampką wina i do spania, bo nazajutrz plany więcej niż ambitne. Powitało nas piękne słońce i tak zaczęliśmy od Katedry świętego Szczepana https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/dd/Wien_-Stephansdom%281%29.JPG/1200px-Wien_-Stephansdom%281%29.JPG
i jej zacnych okolic, potem przez Bramę Anioła, https://img.redro.pl/fototapety/brama-wjazdowa-do-zamku-belvedere-w-wiedniu-austria-400-82984216.jpg
koło Biblioteki Volksgarten i tam spędziliśmy sporo czasu zachwycając się roślinnością i dobrze bawiąc z kurtynami wodnymi i nawadniającymi wężami :). Potem na mini pole lawendowe, uzupełnienie lodowatej wody pod Biblioteką i do Schmetterlinghaus https://i.pinimg.com/originals/97/0e/58/970e58a33507e260ca226d5c2f1e3e29.jpg i Palmiarni po ziarenka nowych palm, bo autor tego tekstu palmę w głowie ma i już. Co więcej jest to nieuleczalne i dobrze. Krótka wizyta w Kościele świętych Piotra i Pawła https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/48/Wien.Peterskirche03.jpg, to i owo w ścisłym centrum i z powrotem do mieszkania. Nazajutrz z Basią umówiliśmy się na odwiedzenie pobliskiego targowiska, ale o zgrozo, dojazd był krótki lecz pociągiem. Bez powiadamiania maszynisty ledwo do niego udało się wsiąść, ale po dojeździe do celu niemal z niego wypadłem, ponieważ jak zbyt wiele osób chce pomóc, a niekoniecznie wie jak, to bywa z tym różnie 🙂 🙂 🙂 Pogoda sprzyjała, więc udało się też nam odwiedzić kościół niemal za miastem, autorstwa Otto Wagnera https://www.wien.info/resource/image/302306/3×2/800/533/98d11d5e5678d834690b656c91aa4349/Gq/kirche-am-steinhof-50230.jpg i położony nieco niżej, nieco opustoszały kompleks szpitalny. Usytuowanie i architektura: naprawdę duże WOW! Kolejnego dnia pogoda niestety wreszcie zaczęła się sprawdzać :). Ale co tam! Z Basią pojechaliśmy na zamek Wilhelminenberg, https://pix10.agoda.net/hotelImages/503/50376/50376_121022181653838.jpg?s=1024×768 a tam Basia uraczyła nas opowieściami o spędzanych tam imprezach sylwestrowych 🙂 Potem obiadek i znów w miasto po znanych nam z wcześniejszych pobytów zakątkach: pod operę, https://nawakacje.eu/wp-content/uploads/2021/02/Opera-Wiedenska-ciekawostki.jpg galerię Albertina, okolice Uniwersytetu Wiedeńskiego https://lh3.googleusercontent.com/proxy/JwZJaPI7ZNCOaw7XMyylclitghgR8I9_P4l27WackV5HDNp1unZ0KcaibGYeol-9kxWAUDB-lvCGG-2UMhzp-364ROj4xA i przez dzielnicę żydowską, pod jedyną synagogę z XIX wieku, która przetrwała wojenną zawieruchę… do uroczego kościoła św. Ruprechta https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a3/Wien_-Ruprechtskirche.JPG/180px-Wien-_Ruprechtskirche.JPG. Parę kroków nad brzegami Dunaju, niemal sprintem jeszcze pod katedrę, małe zakupy, bo czas do domu. Było intensywnie, ale cudnie i jak zawsze w Wiedniu było wartoooooo.

Połknięta lektura: Zygmunt Miłoszewski „Domofon”.
27.06.2019

Dodaj komentarz