09 listopada 2020 Słodko-gorzki listopad

Listopad, jesień, nostalgia, czekanie na słońce, jak na zbawienie. Kiedy ono się pojawia, to nawet w tym pandemicznym czasie jest lepiej niż lepiej :), zaś kiedy go nie ma jest Wienna i i tak jest lepiej 🙂 🙂 🙂 Wiedzieliśmy, że ona będzie dla nas wyzwaniem i rzeczywiście jest. Dla mnie dodatkową nauką wyczuwania odległości tak, by ani na smycz, ani na łapę, czy na linkę nie najechać. Dodatkowym wyzwaniem są spacery, o zgrozo, po ciemku, kiedy to wprost muszę być czujny, by powrócić z nich cało 🙂
P.S. Moja ostrość widzenia i wyczucie odległości po zmroku jest jeszcze bardziej kulawe, ale przecież lubię wyzwania 😀
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=3529715163741127&id=100001080338679

Niema skarga
W oazę światła
wkradł się fizyczny ból,
a cierpliwy kąt
straszy ciernistą pustką.
Zroszony mglistą mgłą poranek
wykrzywia  zapamiętane oblicze
w plątaninie usychających pędów myśli.
Westchnienie wiatru
niesie głos przemijania cienia
i głębokie blizny, po lodowatej amputacji
snów bliskości.
Opatrzony głosem kwiat,
łyk terapii, obnażony emocjonalnym bólem,
niema skarga kierunku słonecznego horyzontu.
02.11.2014
P.P.S. Nadeszła wiekopomna chwila – otrzymałem posłowie od Beaty i tym samym tomik XII jeszcze bardziej staje się ciałem 🙂
Połknięte lektury: Stephen King „To” cz. 3, Irvin Shaw „Szus (dosięgnąć szczytu)”, „Lucy Crown”.

Dodaj komentarz