16 marca 2021 Ciąg dalszy rzeki marzeń

Po powrocie do mieszkania pełni wrażeń i w cudownych nastrojach uznaliśmy, że nadszedł czas na spuentowanie tego dnia lampką wina 🙂 Zuzia, jak to Zuzia, zaoferowała się, że to ogarnie i w sposób należyty schłodzi trunek. Efekt był taki, że wino chłodziło się w zamrażalniku i jakoś tak wyszło, że odrobinę za długo i butelka z winem została rozsadzona 🙂 🙂 🙂 I patrząc dziś, z perspektywy czasu poważnie się zastanawiam, czy już wówczas nie był to element sabotażu, gdyż Zuzanna z powodzeniem (chyba) pracuje jako terapeuta od uzależnień Nasuwa się więc pytanie: czy to przypadek?

Po przespaniu niezamierzenie trzeźwej nocy, wyruszyliśmy na podbój kolorowej Barcelony, tym razem pierwszym celem była Sagrada Familia (https://hispanico.pl/wp-content/uploads/2020/03/sagrada-familia-barcelona-gaudi-zabytki-kosciol-architektura-atrakcje-katalonia-hiszpania.jpg). Zanim o niej, dodam tylko, że podróżowanie metrem było na totalnie wesoło, bo Zuzia karmiła nas obficie swoimi „sucharami”, ja dorzucałem opowieści z Londynu, więc Hiszpanie generalnie niezły z nas mieli ubaw. Stacja metra usytuowana jest tak, że wyjeżdżając windą z mroku wyłania się gigantyczna Sagrada Familia i ten efekt „WOW” w słowiański sposób określiła na pozór najbardziej stateczna uczestniczka naszej ekipy, krótko, acz dosadnie o k… i nie chodziło tutaj o angielskie ok 🙂 🙂 🙂 Niemal dookoła katedry ciągnęła się kolejka, ale „z pomocą” przyszła moja kulawość: przez strażników zostaliśmy wyłowieni z tłumu i było nam dane zwiedzić to kolejne z dzieł Gaudiego. Notabene wiele lat później z jednej z powieści dowiedziałem się, że Antonio Gaudi spoczywa właśnie w kryptach tejże katedry. Powiedzieć, że nam się podobało, to jakby nic nie powiedzieć, więc skoro brak mi słów, to nie będę się silił na ich poszukiwanie. Po prostu: to trzeba zobaczyć! Tak, jak i to, że vis-a-vis Sagrady Familii jest sklep FC Barcelona, w którym rzecz jasna zniknęliśmy na więcej niż chwilę… Po wyjściu z niego mój uśmiech był co najmniej od ucha do ucha, do szczęścia potrzebowałem jeszcze tylko buziaka od MK, więc odchyliłem się na maxa do tyłu i zanim ujrzałem to cud oblicze, już w górze widziałem, niczym niedoszłe warszawskie dwie wieże, sterczące moje nogi 🙂 No cóż, środek ciężkości okazał się nieubłagany i fikołek do tyłu na wózku niestety został słabo oceniony przez publiczność, mimo że liczyłem na dobre noty, chociaż za styl. Spowodowałem niezłe zbiegowisko, obecni ruszyli mi na pomoc, a widząc, że zanoszę się nie od płaczu, tylko od śmiechu popukali się w czoło, niewiele z tego pojmując. Nic dziwnego, bo i skąd niby u katalończyków wiedza, czymże jest „ułańska fantazja” 🙂 🙂 🙂 c.d.n.

Połknięte lektury: Jo Nesbo „Karaluchy”, Stephen King „Joyland”, Patricia Shaw „Rzeka słońca”.

Dodaj komentarz