18 lipca 2020 Dobry weekend nie jest zły

Tak się złożyło, że zanim zaczął się weekend, pojawił się u nas gość, a raczej „gościówa”, od razu spieszę dopowiedzieć i to, słowo daję, bez wazeliny – zawsze mile widziana 🙂 W piątkowe przedpołudnie pojawił się jej drugi połówek i odjechali w siną dal, a właściwie w Gorce 🙂 i jak zwykle spotkać się było miło 😀 Wkrótce po odjeździe ja ewakuowałem się na rehabilitację, a kilka godzin później weekend na serio można było zacząć. Szkoda tylko, że do dobrej pogody ducha nie dostosowała się pogoda za oknem, ale widać ten rok już tak ma, że jest bardziej kapryśny niż pozostałe. Sobota stała pod znakiem ostatniego meczu w tym sezonie, a wyjątkowość jego miała polegać też i na tym że, tutaj uwaga: chyba tym razem na serio, do końca i nieodwołalnie w roli piłkarza, kibice Wisły Kraków mieli pożegnać Pawła Brożka. Już jedno takie pożegnanie się odbyło, wówczas „towarzyszył” mu Arek Głowacki, a tym razem, by to też nie była ot taka „samowolka” 🙂 , karierę kończył również Marcin Wasilewski. Z pomocą MŻ w tempie iście ekspresowym popełniłem dwa wiersze o tych, co by nie mówić, wyjątkowych postaciach polskiej piłki. Potem, jak w starej reklamie Media Markt „jak to Wladimir MIG-iem” na szybkie zakupy i wreszcie mecz 🙂 Mecz się odbył, nie zabrakło owacji, również tych na stojąco i tu postawię kropkę 😀 . Miło było i tak, bo każde spotkanie z przyjaciółmi z FORBG do kategorii miłych zdecydowanie zaliczam. Potem powrót do MŻ, mały toast i cytując Pawła Brożka z wywiadu pomeczowego: „należy uzbroić się w cierpliwość”, ponieważ chyba nie każdy i nie od razu, ujrzy wymarzoną i potężną Wisłę już w nadchodzącym sezonie.

NIEDZIELAAAAAAAAAAA Dlaczego aż tak? Gdyż w końcu zebraliśmy się w sobie, żeby nie powiedzieć do kupy i zamiast wieczornej mszy przy ulicy Zamiejskiej (to tutejsza parafia), w końcu i to przy pięknej pogodzie pojechaliśmy do naszego świętego Sebastiana do Wieliczki 🙂 Jak uda się odgruzować archiwum, to nie raz i nie dwa opowiadałem o wyjątkowości tego miejsca, atmosfery, klimatu, ba! nawet zapachu oraz oczywiście księdza Mateusza 😀 Radość ze spotkania obustronna i niemal było tak, jak przed dobą pandemii 😀 Potem na szybką kawę do mamy, a na wieczór nasze sprawy 🙂

Połknięte lektury: Marcin Meller „Nietoperz i suszone cytryny”, Olga Tokarczuk „Bieguni”, Steven King „Carrie”

Dodaj komentarz