31 października 2021 Złoty październik

Nieraz w tym miejscu wylewałem pogodowe żale, gdyż jako istota vel. zwierzę ciepłolubne, dni bez słońca zasadniczo mogłyby dla mnie nie istnieć, ale… tak, tak, wiem, deszcz jest zbawienny, potrzebny, etc. Skoro jednak MŻ też zwróciła uwagę na fakt, iż generalnie w tym roku ani wiosna nie była tą wymarzoną ani lato tym wymarzonym, więc po trosze zaklinając rzeczywistość zabawiłem się w „proroka” popełniając wiersz pod tytułem „Chyba że… październik”:

To w jesieni jest trucizna,

zwana także melancholią,

skórę spina, niczym blizna,

mierzi też kobietę moją.

Zamazana rzeczywistość,

oddychanie Kumaryną,

z babim latem eteryczność,

ścięta czasu gilotyną.

Ciasne cienie w środku miasta,

mają wady i zalety,

chociaż z fobii się wyrasta,

w sukurs mogą przyjść rolety.

Zamiast światła ból promieni

z gęstych liści peleryna,

letarg albo spryt jesieni,

oko puszcza jarzębina.

Na policzku łza  gorąca,

z nutką żalu i tęsknoty,

że tak mało było słońca,

chyba że październik złoty?

20.09.2021

Cóż, nie powiem, że słowo ciałem się stało, ale pogoda zdecydowanie dopisała, z czego i ja, jaszczur niżej podpisany korzystałem obficie, do woli i bez ograniczeń 🙂 🙂 🙂

Połknięte lektury: Elena Ferrante „Historia ucieczki”, Dan Brown „Początek”, Remigiusz Mróz „Trawers”.

Dodaj komentarz