O ile to możliwe staram, albo właściwie staramy się, być z Damianem we w miarę stałym kontakcie 🙂 Przecież nie może być inaczej, skoro to mój „prawie syn”, świadek na ślubie i zdecydowanie, nie tylko ze względu na wzrost – jeden z większych powodów do dumy 🙂 🙂 🙂 Wczesną wiosną mocno rozważaliśmy opcję odwiedzenia go w Szwecji, ale wówczas okazało się, że MŻ musi dostosować urlop do mojego (brrrr) wyjazdu do sanatorium, ech., więc pomysł ten spalił na panewce. Wówczas jednak Damian precyzyjnie określił, kiedy będzie w Polsce i, rzecz jasna, że on już sobie wpisuje spotkanie do kalendarza i u mnie – u nas, nie ma też innej opcji. W miniony weekend zdzwoniliśmy się, tyle tylko, że my stacjonowaliśmy w Gorcach, ale ten mój powód do dumy, krótko i zwięźle: „nie ma sprawy, podjadę w Gorce”. I tak też się spotkaliśmy. Jako pierwsza na jego spotkanie wybiegła Wiena i choć widzieli się po raz pierwszy, od razu przypadli sobie do gustu, nasz pirenejczyk szczodrze obdarzył go dzióbkami, co tylko potwierdza, że jest więcej niż ok 🙂 Poszliśmy na sympatyczny spacer, poopowiadaliśmy wzajemnie o tym i owym… choć w założeniu miał podjechać na chwilkę, ostatecznie został do późnego wieczora. Z pewnością m. in. dlatego, że czekały na niego, tu cytat z Damiana: „najlepsze na świecie jagodzianki, made by Weronika” 🙂 Kolejną okazją do spotkania był mecz Wisełki, bo jakoś tak, niby przypadkiem, też jest zafiksowany na tej lepszej stronie Błoń 🙂 Czas spędzony z Damianem i to jeszcze przy R22, jak zawsze był wyjątkowy 🙂 🙂 🙂 https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=4280374738675162&id=100001080338679
Kolejna okazja nadarzy się jeszcze w tym tygodniu 😀
Połknięte lektury: Ken Follett „Filary Ziemi” cz.3, Edward Stachura „Cała jaskrawość”.