W torbie słów listonosza,
czujnych jak Anioł Stróż
łzawych wspomnień kustosza,
które tną, niczym nóż.
Jak w Otella syndromie,
blisko znamion obłędu,
hazard w samoobronie
nie wybacza tu błędów.
Zegar wybił godzinę,
choć nie rusza w nieznane
zazdrość przełyka ślinę.
słońce w szkło przyodziane.
Słowa butą stroszone,
brzozy rzucają cienie,
słońca ciekłą koronę
w dal odeszło wspomnienie.
Pod kopułą z błękitu,
niczym morskie źrenice
szmer milczenia, zachwytu,
kąkol uwiódł pszenicę.
26.03.2020r.