Słońce nieco ociężałe
tkwi ideą zarażone,
że to, co ma pod stopami
zdoła przetrwać dla pokoleń.
Strach na wróble łapie oddech,
z trudem w tlenu deficycie,
ludzkość w ostrym jest wirażu
sama własnym gardząc życiem.
Gram godności osobistej
najeżony kominami,
szczypta gniewu lub alibi
okraszone w ciszy łzami.
Wszyscy mamy za uszami
i dźwigamy wspólne brzemię
kredyt kiedyś się wyczerpie
winne tego Nasze plemię.
Żeby wyjść z „króliczej nory”
dalej niż kraina Oz,
ta planeta co dzień prosi
o rozsądku trzeźwy głos.
06.08.2019