Czas poślizgnął się na trawie,
niezdarnością zawiedziony,
czubek nosa mocząc w kawie,
puszcza oko w cztery strony.
Literacko rzecz ujmując
dalej niż myśli skinienie,
w rytm melodii pogwizdując,
podglądając otoczenie.
Nastroszone świata zmysły,
niczym morskiej toni grzywy,
znów w soczewce dni rozbłysły
lecz z wszechświata perspektywy.
Każdy wybór jest luksusem,
rozpostartym spadochronem,
zwrot stanowi wciąż pokusę,
w niej wskazówki rozpędzone.
W głębi siebie mrużąc oczy,
jakby innym był wcieleniem,
czas nie stoi, lecz się toczy
zgodzie ze swym przeznaczeniem.
18.02.2021