Szybuje mewa
nad wzburzonymi falami
ludzkiej obojętności,
upartym krzykiem
dociera do trzewi człowieka,
lecz ten sięga po kamień,
by przegonić intruza.
Bóg ubrał anioła w mocne
mewy skrzydła,
nie mogąc już patrzeć,
jak człowiek drugiego
hojnie obdarza słowem,
jednocześnie żałując
kromki chleba.
Jak płochliwe zwierzę
woli uczestniczyć w grze
pomiędzy bladym strachem,
a niedostrzegalną aureolą wieczności.
09.06.2010