Koniec sierpnia/początek września Dobitnie ambitnie

Tak jak już pisałem w blogu, dysponując odpowiednimi środkami mobilności, chęciami i Opatrznością, porwaliśmy się z MŻ na „szczytowanie” po niemal pionowych drogach asfaltowych u nas oraz na Słowacji, na nawierzchniach szutrowych i innych, których z perspektywy czasu bym nie polecił 🙂 Kryterium doboru było najlepsze z możliwych: MŻ od dłuższego czasu studiowała liczne opisy interesujących nas miejsc. Coś, co pozornie wydawało się najłatwiejsze, najniższe i najkrótsze, chyba naszej „trójce” najmocniej dało w kość – mam na myśli szczyt Krzywoń i tamtejszą ścieżkę edukacyjną. Choć właściwsze byłoby jej sparafrazowanie i określenie ją okryta niesławą „ścieżką zdrowia”. Szlak ten opisywany i oznaczany był jako dostępny z szeroko pojętymi wózkami, lecz na miejscu okazało się, że tylko dla tych, tak jak my, z licencją kamikadze lub spółek z o. o. Ile MŻ się „nagimnastykowała”, naszarpała i nakombinowała, to tylko my wiemy. Wielokrotnie tętno szybowało, elektryk się ślizgał, a ja zawisałem tylko na pasie bezpieczeństwa 🙁 Koniec końców owa ścieżka edukacyjna sporo nas nauczyła i już wiemy, że pomimo naszej dewizy, czyli „nie mów, że się nie da, zanim nie spróbujesz” pora dodać jeszcze: odwrót w porę nie hańbi 🙂

Zdecydowanie wyzwanie dla mnie, to spacer za wózkiem elektrycznym https://www.facebook.com/100001080338679/videos/pcb.3358576324188346/3358567914189187/

Łatwo nie było, ale ponad tysiąc kroków piechotą nie chodzi 🙂 🙂 🙂 Tylko żałuję nerwów MŻ i w tym miejscu przepraszam. https://www.facebook.com/photo?fbid=3363355303710448&set=a.877923608920309

Ktoś pewnie powie: wielki mi mecyje, ale niech to wyjaśni mojemu lękowi wysokości, brakowi oceny odległości i jeszcze paru innym supermocom 🙂 🙂 🙂 Dziękuję!

Połknięte lektury: Judith Krantz „Dopóki się nie spotkamy”, Stephen King „Misery”.

Dodaj komentarz